Ada i Eryk w Krainie Przeklętej Korony

Fascynująca podróż w krainie walki o królewską koronę

Ada i Eryk okladka jak ksiazka

Czy nie byłoby idealnie, gdyby można było nauczyć się historii cofając się w przeszłość? Uczestniczyć w bitwach, dworskich intrygach, przyjrzeć się z bliska, jak wyglądało życie warownych miast i okolicznych wsi? Konno przedzierać się przez puszcze, nocować na polanach i przy ognisku słuchać opowieści? Bliźniaki Ada i Eryk pewnego dnia podczas konnej przejażdżki znalazły się w tajemniczej osadzie wikingów. Po jej opuszczeniu zwiedziły wiele miejsc Polski pierwszego stulecia, były świadkami walki o koronę, która dla polskich królów stała się przekleństwem. Każdy rozdział opowiada o innym miejscu, o innym władcy. Dzieciom towarzyszy ciotka Rycheza, która używając swoich nadprzyrodzonych właściwości uruchamia kalejdoskop zdarzeń, zaskakujących i pełnych napięcia.

Tylna okładka i ilustracje do książki autorstwa Susanny Komzy 

W rodzinie Ady i Eryka, 12-stoletnich bliźniaków, począwszy od dziadków, a skończywszy na rodzicach aż roi się od archeologów i historyków. Nic dziwnego, że dzieci wiedzą dość sporo na temat polskiej historii. Szczególnie Eryk, istny mól książkowy jest z nią dobrze obeznany, w przeciwieństwie do jego siostry, która jednak wolny czas woli poświęcać ćwiczeniom w szermierce, strzelaniu z łuku i konnej jeździe. Pewnego lata bliźniaki jadą na wakacje do domu siostry ojca, tajemniczej ciotki Rychezy. Już od pierwszego dnia dzieci wyczuwają jej niezwykłość, która bardzo szybko się potwierdza, gdy Ada i Eryk udają się na konną przejażdżkę do pobliskiego lasu. W pewnym momencie las zamienia się w prastarą puszczę prowadzącą bliźniaki do osady Wikingów. To w niej zaczyna się Ady i Eryka niezwykła podróż w pierwsze stulecie polskiej państwowości. Przechodzą w niej wiele etapów, budząc się w innych miejscach, oddalonych w czasie o kilka czy kilkanaście lat. Jedynie podczas dwóch pierwszych – w legendarnej osadzie Wikingów oraz podczas bitwy pod Cedynią dzieci są same.

Gdy wkraczają w krainę świętych gajów plemienia słowiańskiego Prusów, spotykają na swojej drodze ciotkę Rychezę i wtedy mogą naprawdę przekonać się o jej magicznych zdolnościach. To ona za pomocą czarów przeprowadza swoich bratanków przez puszcze, osady, klasztory i średniowieczne miasta, pokazując im kolejnych polskich władców, wielmożów i ludzi kościoła, którzy do tej pory byli dzieciom znani w dość „podręcznikowej formie”. Ich czyny wielkie i haniebne rodzą pytania, na które nie zawsze można łatwo odpowiedzieć. „Czym jest historia, dlaczego nie powinno się jej jednoznacznie interpretować i dlaczego lubi się powtarzać?” – te pytania będą pojawiać się podczas podróży „w krainie przeklętej korony”. Każdy jej rozdział przybliża ogarnięty wieloma niedopowiedzeniami fascynujący świat polskiego wczesnego średniowiecza, w którym walka o koronę przybiera zadziwiające formy.

Ada i Eryk nie spodziewali się,  że wakacje u ciotki Rychezy–czarownicy  będą tak fascynujące. Pełne przygód i emocji poznawanie polskiej historii okaże się przełomem w ich dotychczasowym życiu. Z wielką niecierpliwością będą czekać na następną podróż w przeszłość. 

Powieść powstała w oparciu o szereg artykułów i publikacji historycznych, które na podstawie najnowszych badań czasami podają w wątpliwość utarte interpretacje wydarzeń tamtej epok.

"Ada i Eryk w Krainie Przeklętej Korony" – recenzje

Opinia specjalisty od polskiej historii średniowiecznej, autora wielu książek historycznych 

Nie jest sprawą prostą napisać powieść historyczną, której akcja dzieje się w pierwszym stuleciu naszej państwowości. Istnieje zawsze  poważne zagrożenie, że ambicje literackie autora /ki/ mogą brać górę nad realiami epoki, lub odwrotnie, owe realia tak zdominują treść powieści, że powstanie jeszcze jeden podręcznik do nauczania historii Polski. Ale jeszcze trudniej napisać powieść historyczną dla młodzieży.

Tutaj dodatkowe pułapki mnożą się jedna po drugiej. Adresat jest bowiem bardziej krytyczny i nie wybaczy błędów merytorycznych, a jednocześnie domaga się atrakcyjnego, wciągającego, przedstawienia fabuły. Innymi słowy pogodzenia dogłębnej wiedzy historycznej oraz sprawnego pióra.

Przed takimi wyzwaniami stanęła p. Beata Gołembiowska i… im sprostała. Napisała powieść dla młodzieży Ada i Eryk w krainie przeklętej korony o pierwszym stuleciu Polski, będącą interesującym uzupełnieniem podręcznikowej wiedzy o historii tego okresu, a jednocześnie z wartką akcją, nie odbiegającą od ówczesnych realiów. Powstała książka dla młodzieży i …nauczycieli historii.

Dr. Andrzej Zieliński

 

Opinia blogerki, polonistki i nauczycielki

Dziś skończyłam czytać Twoją książkę i nie wiem, czy to przez moją ogromną słabość do literatury młodzieżowej, czy przez moją miłość do historii (zwłaszcza tej wczesnośredniowiecznej), czy przez Twój wielki talent, chyba stanie się ona moją ulubioną w Twoim dorobku.  Cudowna! FANTASTYCZNY klimat, świetny pomysł na wprowadzenie dzieciaków do świata historii, który rzadko ich interesuje (w Adzie wiele osób znajdzie swoje odbicie). Jestem pod wielkim wrażeniem, tym bardziej, że historią interesuję się żywo, a o kilku kwestiach nie miałam pojęcia - walor poznawczy jest ogromny 🙂  Wiele fragmentów sobie zaznaczyłam "ku pamięci":) Naprawdę świetna robota. Chciałabym taką ciotkę Rychezę spotkać na swojej drodze i wejść w skórę Ady albo Eryka.

Anna Szczurek Globisz 

 

Opinia nauczycielki i pisarki

"Ada i Eryk w Krainie Przeklętej Korony" to powieść historyczna dla młodszej i starszej młodzieży, której bohaterowie przeżywają niesamowite przygody, przenosząc się za sprawą magii w czasy bardzo nam odległe, a mianowicie w pierwsze stulecie polskiej państwowości.

Dzięki prostemu językowi i licznym dialogom książkę czyta się płynnie i bardzo szybko. Dynamiczna akcja również nie jest tu bez znaczenia. Bliźniaki przenoszą się w czasie o kilka dni, a innym razem o wiele lat. Dzięki temu uczestniczą między innymi w bitwie pod Cedynią, oglądają pozostałości słowiańskiego świętego gaju, poznają klasztor w Tyńcu i dowiadują się w skrócie, jak przygotowuje się pergamin dla skrybów czy ratują życie jednemu z przyszłych władców. Suche podręcznikowe opisy, które znamy ze szkoły, zamieniają się tutaj w pełne emocji plastyczne obrazy. Bohaterowie polskiej historii ożywają i stają się realnymi ludźmi, a nie wyłącznie postaciami z obrazów czy rycin, które oglądamy w publikacjach naukowych. Wprawdzie trochę się pogubiłam wśród wymienionych w kolejnych rozdziałach władców i członków ich rodzin, ale autorka zadbała o to, bym mogła wrócić na właściwe tory, wplatając w rozmowy głównych bohaterów "przypominajki" lub przydatne objaśnienia.

 

Opinia nauczycielki i pisarki

Ja zaś jestem zachwycona Twoją powieścią. Czasy mamy mniej więcej te same. Bohaterowie rewelacyjni, nie wycięci z papieru, ale prawdziwi. Ciotką Rychezą jestem zachwycona. No i świetnie przedstawiona historia, nie podręcznikowo, poprowadzona w sposób fantastyczny. Oj, dzięki Tobie młodzież może spojrzeć na historię w sposób zupełnie inny. A takiej perspektywy właśnie potrzeba. Piszę to jako była belferka. 😉 Jestem pewna, że książka się spodoba i... trzymam kciuki!

Anna Koprowska-Głowacka

 

Opinia pisarki

Przeczytałam pani powieść "Ada i Eryk w krainie przeklętej korony" z dużym zainteresowaniem. Bardzo podoba mi się Pani "odbrązowiający" stosunek do historii i oniryczno baśniowe potraktowanie sprawy przeniesień w czasie.

z serdecznymi pozdrowieniami Joanna Papuzińska

Joanna Papuzińska – prozaik, poetka, autorka bajek i wierszy dla dzieci, profesor nauk humanistycznych.

 

Ada i Eryk w Krainie Przeklętej Korony  – książka dla starszych dzieci i młodzieży

Rozdział IV –  spotkanie z ciotką Rychezą i historia z głową

Byliśmy tak zmęczeni, że rzuciliśmy się na łóżka i zasnęliśmy bez przebierania się w lniane koszule. Obudziły nas wczesne promienie słońca przedzierające się przez otwory w drewnianych ścianach. Rodzice jeszcze spali, więc cichutko wymknęliśmy się z domu, biorąc na drogę kilka placków. Przypasaliśmy też swoje miecze, bo kto wie, czy nie mogą nam się przydać, a ja też wzięłam kołczan wypełniony strzałami oraz łuk. W stajni konie zarżały radośnie, a śpiący na sianie Sławko poderwał się i zaczął przecierać oczy. Leżący obok niego Otton nawet się nie poruszył. Sławko pomógł nam osiodłać konie.

– Żegnaj Sławko. Pewnie już się nie zobaczymy, gdyż jedziemy w daleką podróż.

Chciałam dodać – „może kiedyś przestaniesz być niewolnikiem”, ale po co było wzbudzać w nim nadzieję?

Oboje uścisnęliśmy tego tak miłego chłopca, który widać, że był bardzo wzruszony. Kazaliśmy mu opiekować się Ottonem, zanim jego ojciec nie wykupi go z niewoli. Na nasz widok strażnicy bez wahania spuścili zwodzony most i wtedy ścisnęliśmy boki Sygrydy i Anunda, aż posłusznie przeszły w kłus, a potem w galop. Dopiero, gdy ukazała się przed nami ciemna ściana lasu, wtedy ostatni raz spojrzeliśmy na osadę wikingów, w której przytrafiło się nam tyle przygód. Las otoczył nas swoim mrokiem i z miejsca poczuliśmy się w nim niepewnie. Jak mamy w takiej gęstwinie odnaleźć drogę do domu? Postanowiliśmy zdać się na nasze konie i puściliśmy wolno wodze. Koniki szły dziarsko, wyszukując ścieżki i po kilku godzinach zobaczyliśmy znajomą polanę, na której Eryk mnie znalazł, gdy spadłam z konia.

– Zróbmy tu postój – zaproponowałam. – Może jest gdzieś woda, to damy koniom się napić i sami ugasimy pragnienie. Możemy też zjeść placki.

– Dobry pomysł, Ado. Koniom i nam należy się odpoczynek.

„Mój brat nazwał mnie Adą! To dobry znak. Może wreszcie czar minie i wrócimy do domu?”

W pobliżu było źródełko i jakże wybornie nam smakowały nasze placki popijane wodą. Konie też się napiły i zaczęły skubać zieloną, soczystą trawę, którą była porośnięta polana. Położyliśmy się na niej jak na mięciutkim kobiercu, wystawiliśmy twarze do słońca. Najedzeni, zmęczeni jeszcze wczorajszym długim dniem, nawet nie zauważyliśmy, gdy zapadliśmy w drzemkę.

Otworzyłam oczy, czując, że ktoś mi się przypatruje. Nade mną stała kobieta, ubrana w długą, zieloną suknię, na którą była narzucona czerwona peleryna. Jej twarz okolona kapturem wydała mi się dziwnie znajoma.

– Może to tylko sen – przemknęła mi myśl i już chciałam zamknąć oczy, gdy usłyszałam:

– Wstawaj Adelajdo. Już na nas czas.

I ten głos był znajomy. Poderwałam się na równe nogi.

– Ciociu, co ty tu robisz? Gdzie jesteśmy?

Znajdowaliśmy się na polanie, ale zupełnie innej. Zamiast otaczających ją wielkich i potężnych świerków stały olbrzymie dęby.

– Szukałam was cały dzień i wreszcie znalazłam. Jesteśmy...

„Cały dzień? Przecież u wikingów, łącznie z wyprawą pod Cedynią byliśmy co najmniej dwa tygodnie!”

– Ciociu, co to wszystko znaczy? Znalazłaś nas w jakimś zupełnie innym miejscu, niż to, do którego dotarliśmy, a ponadto jesteś ubrana jakoś dziwnie, a my – tu spojrzałam na swoje ubranie i leżącego obok, śpiącego Eryka.

– My też mamy inne stroje – dodałam.

Miałam na sobie długą, czerwoną suknię z bardzo szerokimi rękawami, a Eryk zieloną bluzę, obcisłe spodnie, a oboje na nogach mieliśmy ciżmy. Nie były to stroje podróżne, wręcz przeciwnie, bardzo ozdobne. Zamiast naszyjnika z młotem Thora na mojej szyi wisiał srebrny krzyżyk.

– Nie jestem już wikingiem? Co to wszystko znaczy?

Ciotka Rycheza roześmiała się i podeszła do Eryka, żeby go obudzić. Przetarł oczy i zadał takie same pytania jak ja.

– Przenieśliście się z roku 972-go, kiedy miała miejsce Bitwa pod Cedynią w rok 997. i teraz znajdujemy się w krainie Prusów, tuż w pobliżu świętego gaju. Zaraz wam go pokażę, ale nie wjedziemy do niego, gdyż każdy, kto to uczyni bez zgody kapłanów, zostanie zabity. Muszę wam wyjaśnić, co się z wami stało i dlaczego tu jesteśmy. Las blisko mojego domu to nie taki zwykły las. Za polaną, na której was znalazłam, rozciągają się różne krainy. Wy trafiliście do krainy wikingów, do ich Osady Björn. Nie potrzebowaliście po niej przewodnika, gdyż Eryk doskonale spełnił tę funkcję. Teraz, kiedy jesteśmy na granicy krainy Bolesława Chrobrego – poznaliście go jako małego chłopca w Bitwie pod Cedynią i potrzebujecie kogoś, kto wam wszystko będzie objaśniał. Ja będę tą osobą.

– Ciociu, te wszystkie czary to ty zrobiłaś? Jesteś czarownicą? – wykrzyknęliśmy oboje.

Ciotka Rycheza roześmiała się i zrobiła tajemniczą minę.

– Ma się takie czy inne właściwości, ale o tym teraz wam nie powiem. Najważniejsze, żebyście jak najwięcej zobaczyli. To taka lekcja historii na żywo, chociaż i w niej nie wszystko pewnie jest prawdziwe.

– Jak to? To po co przenieśliśmy się do osady wikingów, a potem do Cedyni?

– Widzicie moi drodzy. Historia jest bardzo fascynującą nauką, gdyż jest w niej wiele znaków zapytania i nawet długie badania nie dają jednoznacznej odpowiedzi. Tymczasem pierwsze wieki powstawania naszego kraju były bardzo skomplikowane, a współcześni kronikarze i dodatkowo obcego pochodzenia, którzy w państwie Mieszka w ogóle nie byli, prawie nic o tej powstającej Polsce nie pisali. Opowiastki o Lechu, Czechu i Rusie i o Piastach Kołodziejach, o Polakach jako o spokojnych oraczach trzeba włożyć między bajki i starać się dociec jak najbliżej prawdy, jaka ta bardzo młoda Polska rzeczywiście była. To z waszą mamą pokłóciłam się o pochodzenie Mieszka Pierwszego. Możliwe, że w ogóle nie był Słowianinem tylko Wikingiem o imieniu Dagome. Wy może kiedyś, a na pewno Eryk, zajmiecie się historią. Chcę wam pokazać, że w tych pierwszych latach państwa polskiego działy się rzeczy i straszne, i śmieszne, i niewiarygodne. Historia nie powinna być młynem na podbudowywanie nacjonalizmu czy nawet patriotyzmu. Jestem przeciwna czemuś takiemu, jak duma narodowa. Służy do przekręcania historii. Ale czy to co mówię, nie jest dla was za trudne?

– Ciociu, ja to rozumiem. Nie na darmo ciągle mam spięcia z panią od historii. Ona podaje nam ten przedmiot tak, jakby to było jakaś prosta formuła matematyczna, typu 2+2 równa się cztery. A to tak nie jest. Przecież czytam różne książki i każdy autor pisze trochę inaczej, albo zupełnie odmiennie.

– Rzeczywiście, Eryk ciągle obrywa na lekcjach Bulby. Tak przezywamy naszą historyczkę. Ale ciociu, czy to, co my przeżyliśmy, jest prawdą? Taką absolutną? Czy to też jest bajka jak z tym Piastem Kołodziejem?

– Na razie nie odpowiem wam na te pytania. Gdy nasza podróż się skończy, a obiecuję wam, że bezpiecznie dotrzemy do mojego domku, to wtedy siądziemy i na spokojnie porozmawiamy, co mogło wydarzyć się naprawdę, a co jest raczej fikcją. Dam wam do przeczytania kilka książek, a gdy będą za trudne, to znajdę odpowiednie fragmenty. Myślę, że dobrze to wymyśliłam, nieprawdaż? Przydaje się do czegoś ciotka? A tak nie chcieliście do mnie przyjechać.

– Skąd ciociu to wiesz? Przecież rodzice tobie tego nie powiedzieli!

Lecz ciotka Rycheza tylko puściła nam perskie oko. Później wielokrotnie mieliśmy okazję się przekonać, że ciotka-czarownica wie o wszystkim.

Osiodłaliśmy nasze konie i ruszyliśmy za ciotką, która jechała na Einarze. Jak to dobrze było mieć przewodnika! Byłam ciekawa, dokąd teraz dotrzemy?

Przejechaliśmy polanę i znaleźliśmy się na wąskiej leśnej ścieżce, która zakolami pięła się w górę. Po godzinie jazdy dojechaliśmy do sporego wzniesienia i nagle roztoczył się przed nami widok na krainę Prusów. Jak okiem sięgnąć była pokryta lasami, a na dole widniała obszerna polana, na której stało kilka dębów.

– We wnękach tych trzech największych dębów są umieszczone rzeźby pruskich bogów: Patrimposa, Perkuna, Patollisa. Ten pierwszy to bóg młodości, Perkun to bóg sprawiedliwości – przed nim, o tam, widzicie, pali się cały czas święty ogień. Natomiast Patollis to bóg śmierci.

– To dlatego przed jednym z tych dębów ułożono czaszki? Pojedziemy tam, żeby zobaczyć te rzeźby?

– Niestety Eryku, do Romuva, czyli do Świętego Gaju Prusów nikt nie może wchodzić bez pozwolenia Krivu Krivaitis, wielkiego kapłana i przywódcy Prusów. W tym miejscu odbywają się wiece i oddawana jest cześć bogom, ale nie tylko, gdyż Prusowie czczą słońce, księżyc, gwiazdy i zwierzęta. Wierzą, że w każdym drzewie mieszka duch zmarłego, dlatego starają się jak najmniej ich ścinać.

– Ale fajna religia! To tak jak u Indian, którzy cenią sobie przyrodę.

– Tak Adelajdo, tego powinniśmy się od tych ludów uczyć. Prusowie byli jak na owe czasy ludźmi łagodnymi, chociaż kronikarze krzyżaccy opisywali ich jako okrutników, żeby mieć powód do nawracania ich na siłę.

– Ciociu, dlaczego tutaj jesteśmy? Przecież mamy zapoznać się z historią Polski? A tu najpierw Wikingowie, a potem Prusowie?

– Już wiem dlaczego! – wykrzyknął Eryk. – Przecież z misją do Prusów wybrał się święty Wojciech. I właśnie w takim gaju został zabity.